Mój pierwszy raz
05 maja 2019, 08:12
Mój pierwszy raz…
Moją wspaniałą i niekończącą się przygodę z tworzeniem biżuterii zaczęłam od 2015r. Kiedy to „leniuchowałam” i strasznie się nudziłam na urlopie macierzyńskim Siedząc późnym wieczorem, bo przecież każda matka ma wolne dopiero po 22 Kiedy to dzieci i mąż już sobie smacznie śpią
Tak sobie siedziałam i przeglądałam strony w necie. Iii..nagle.. PYK!! Lampa zapaliła się w głowie. A co tam, zamówię sobie zestaw do tworzenia biżuterii z koralików szklanych.
Oczekiwałam na paczkę, jak na zbawienie. Po kilku dniach do drzwi puk, puk- kurier. Jest!! Przyszła!!
I znów wieczorem siedząc „po cichaczu” , rozpakowałam paczkę i wzięłam się do roboty. Bransoletki wyglądały świetnie. Najpierw zaczęłam robić dla dzieci. Podobały się nie tylko mnie, ale wszystkim bliskim i znajomym. Zrobiłam parę fotek, cyk,cyk… i wstawiłam je na swojego Facebook’a. Wooow!! Jest odzew wśród znajomych. „Kochana, zrobiłabyś dla mojej córci dwie bransoletki z przywieszką. Może być np. konik albo piesek” . Zaczęła się przygoda z zamówieniami.
Po kilku tygodniach, jak zwykle późnym wieczorem, przeglądając różne strony w internecie, wpadłam na kolejny bombowy pomysł. Hm.. skoro taka odpustowa biżuteria podoba się i mam zamówienia, to czemu by nie zamówić czegoś bardziej wartościowego, trwalszego itp. Wzięłam do ręki stary swój naszyjnik, który był wykonany ze skóry naturalnej i ceramiki. Hm.. To jest to!! Rzemień, ceramika i jakieś metalowe pierdółki. Pyk, pyk w klawiaturę , paczka zamówiona i znów oczekujemy na kuriera.
Trzy dni później, puk, puk- „Kurier, mam paczkę dla Pani Alicji” . Jest! Już nawet nie czekałam ,aż moi mężczyźni życia pójdą spać. Od razu rozpakowałam paczuszkę iii… do roboty Siedziałam codziennie do 4 rano i tworzyłam … Tworzyłam przyszłość Tworzyłam modę
Na samym początku jeździliśmy na giełdę w Łodzi, sprzedawało się i nawet kilka zamówień wpadło
Hm… skoro sprzedaje się skóra i ceramika, to trzeba zamówić kamienie naturalne. I znów pyku, pyku… Zamówienie w koszyczku. Trzy, cztery dni kurier- puk, puk. No i ruszyła „nocna” produkcja bransoletek z przeróżnych kamieni naturalnych: Jadeity, Agaty, Onyksy itd. Zaczęłam czytać o każdym popularnym kamieniu. Jakie mają właściwości, skąd pochodzą itd. Ach… szaleństwo!!
Zaczęliśmy z mym najwspanialszym mężem jeździć po rożnych imprezach plenerowych. Jarmarki, dni miast, łódzkie targi Interstone, w których nadal bierzemy udział.
W domu miałam hale produkcyjną magazyn i sklep w jednym koniec z tym!! Czas otworzyć sklep internetowy i stacjonarny!!
Pyk, pyk… Wniosek powędrował do Urzędu Pracy. Trochę problemów, jak to bywa w Urzędach. Ale.. udało się!! Dostaliśmy dofinansowanie!! Jupi, ruszamy ze sklepem! Lokalizację już mamy…
Na początku latałam z łopatą żeby przygotować grunt pod sklep I wtedy przypomniał mi się tekst, który rodzice mi zawsze powtarzali, jak mi się nie chciało uczyć do klasówki „Nie chciało się nosić teczki, to trzeba kopać dołeczki” . He He… Na szczęście tekst podziałał i zaczęłam się uczyć, a dołeczek kopałam dla siebie
No i znów ruszyła „nocna” produkcja biżuterii, ponieważ za 3 dni otwarcie Ale było stresu, napięcia i obaw. Ale wszystko poszło po naszej myśli. Otwarcie udało się w 100% . A ja byłam z siebie dumna i zadowolona.
I tak do dzisiaj tworze biżuterię, prowadzę sklepik stacjonarny i internetowy. Codziennie rozwijam się. Nie wyobrażam sobie życia bez handmade’u. To jest moja pasja, moje całe życie, moja dusza i serce. To nie jest tylko praca i sposób na zarobek. To jest ogromne poświęcenie się, oddanie części siebie, a przede wszystkim pasja i marzenie , które ciągle się spełnia.
Dziękuję wszystkim moim klientom i partnerom biznesowym, że jesteście ze mną i ufacie mi na tyle, że pozwalacie mi tworzyć dla Was biżuterię według najnowszych trendów.
A teraz lecę do sklepu
Do zobaczyska!!
Dodaj komentarz